Minął 2014 rok. Może to i smutne. Sto lat po wybuchu I wojny światowej nie zdarzyło się nic co można potraktować jako początek wielkiej wojny. Sukces graczy politycznych całego świata!
Każdy kolejny rok będzie rzecz jasna trudniejszy od poprzedniego, ponieważ pokój na świecie będzie utrzymać ciężko. Ci, którzy uważają, że pieniądze załatwiają wszystko od tego roku mogą się bardzo rozczarować, ponieważ najprawdopodobniej będzie to czas przesilenia konsumpcyjnego. Zapowiedź mamy w postaci Państwa Islamskiego.
Tak czy inaczej, czarno czy biało, różowo czy zielony nadchodzi 2015 rok.
środa, 31 grudnia 2014
czwartek, 18 grudnia 2014
W grze politycznej przerwa.
Polscy posłowie, jako główni gracze na arenie politycznej dzisiaj dali wyraz swojej tęsknocie za Polską Biesiadną i świętowaniem Bożego Narodzenia przynajmniej przez miesiąc. Przez świętami grudniowymi w społeczeństwie konsumpcjonistycznym zachodzą ciekawe zjawiska, które jeszcze przez socjologów i antropologów społecznych nie są dokładnie opisane. Wiemy, że inni wiedzą, że podobno ma przyjść Mikołaj.
Kiedy byłem małym chłopcem to wyobrażałem sobie, że gracz na boisku jest w stu procentach zawodowcem i nie przejmuje się niczym innym jak tylko grą. Życie szybko zweryfikowało to moje wyobrażenie, już wiem, że czasami zawodnicy na placu boju zachowują się przedziwnie. Jednak nigdy nie sądziłem, że piłkarz będzie wychodzić na boisko i będzie udawać karatekę, czy pływak będzie na pływalni uprawiać gimnastykę artystyczną i rzut dyskiem jednocześnie.
W polskim sejmie sprawa ma się kosmicznie. Posłowie rozpuszczają język świńskich odchodach, biegają z wywieszonym jęzorem od mikrofonu do mikrofonu i spuszczają z ust naboje wypełnione odrażającym odorem. To zmienia zupełnie regułę gry i należy zastanowić się nad zmianą. Rzymianie mówili, że Executio iuris non habet iniuriam (Egzekwowanie prawa nie jest bezprawiem), a polscy posłowie myśląc, że jeśli tworzą prawo to są poza prawem… wszystko wolno!
Panowie Posłowie! Smacznego kurczaka! A pod choinkę… udanych wakacji.
Kiedy byłem małym chłopcem to wyobrażałem sobie, że gracz na boisku jest w stu procentach zawodowcem i nie przejmuje się niczym innym jak tylko grą. Życie szybko zweryfikowało to moje wyobrażenie, już wiem, że czasami zawodnicy na placu boju zachowują się przedziwnie. Jednak nigdy nie sądziłem, że piłkarz będzie wychodzić na boisko i będzie udawać karatekę, czy pływak będzie na pływalni uprawiać gimnastykę artystyczną i rzut dyskiem jednocześnie.
W polskim sejmie sprawa ma się kosmicznie. Posłowie rozpuszczają język świńskich odchodach, biegają z wywieszonym jęzorem od mikrofonu do mikrofonu i spuszczają z ust naboje wypełnione odrażającym odorem. To zmienia zupełnie regułę gry i należy zastanowić się nad zmianą. Rzymianie mówili, że Executio iuris non habet iniuriam (Egzekwowanie prawa nie jest bezprawiem), a polscy posłowie myśląc, że jeśli tworzą prawo to są poza prawem… wszystko wolno!
Panowie Posłowie! Smacznego kurczaka! A pod choinkę… udanych wakacji.
sobota, 13 grudnia 2014
Roman Giertych graczem grudnia 2014
Jesień mieliśmy marną, ale adwent mamy dynamiczny. Afera madrycka pociągnęła za sobą kolejne afery i aferki. Najciekawszą intrygą polityczną wydaje się być ta z Radkiem Sikorskim. Chodzą słuchy, że to on rozdawał karty przy aferze madryckiej, i że jego umiejętności mogą być porównywalne z talentem Franka Underwooda (tego z serialu House of Cards).
Marszałek Sejmu ma jednak w swoim obozie gracza, który wzbudza mój coraz większy podziw. Jako polityk Roman Giertych słynął z pracowitości, zdecydowanie brakowało mu poczucia humoru i dystansu do własnych słabości, natomiast teraz kiedy jest adwokatem (kto wie kogo? czas pokaże...) zmienił swój wizerunek.
Giertych znakomicie rozprawia się w programach telewizyjnych z Kurskim (na przykład w poniedziałek u Lisa) i innymi mniej namolnymi politykami. Majstersztykiem jest list do Felusia...
Szanowny Panie Red. Feluś! (...)
W domu zawsze mnie uczyli, że na listy się odpowiada.(...)
Czy prawdą jest, że macie cały dział, w którym wymyśla się nieprawdziwe newsy? Ja w to nie wierzę. Ale Mieśnik tak napisał.(...)
Jak już wspomniałem na Pana list odpowiadam przez wychowanie, które dostałem od mojej śp. Mamy. Nota bene przegraliście z nią sprawę za łgarstwa, że woziłem ją na zakupy samochodem BOR-u i nigdy jej nie przeprosiliście. Odwołaliście się od wyroku argumentując, że już umarła i nie macie kogo przepraszać. To jest ta jedna sprawa, o której Pan pisze, że nie wygrałem z wami prawomocnie.(...)
Pozwolę sobie ogłosić mecenasa Romana Giertycha graczem politycznym miesiąca.
Marszałek Sejmu ma jednak w swoim obozie gracza, który wzbudza mój coraz większy podziw. Jako polityk Roman Giertych słynął z pracowitości, zdecydowanie brakowało mu poczucia humoru i dystansu do własnych słabości, natomiast teraz kiedy jest adwokatem (kto wie kogo? czas pokaże...) zmienił swój wizerunek.
Giertych znakomicie rozprawia się w programach telewizyjnych z Kurskim (na przykład w poniedziałek u Lisa) i innymi mniej namolnymi politykami. Majstersztykiem jest list do Felusia...
Szanowny Panie Red. Feluś! (...)
W domu zawsze mnie uczyli, że na listy się odpowiada.(...)
Czy prawdą jest, że macie cały dział, w którym wymyśla się nieprawdziwe newsy? Ja w to nie wierzę. Ale Mieśnik tak napisał.(...)
Jak już wspomniałem na Pana list odpowiadam przez wychowanie, które dostałem od mojej śp. Mamy. Nota bene przegraliście z nią sprawę za łgarstwa, że woziłem ją na zakupy samochodem BOR-u i nigdy jej nie przeprosiliście. Odwołaliście się od wyroku argumentując, że już umarła i nie macie kogo przepraszać. To jest ta jedna sprawa, o której Pan pisze, że nie wygrałem z wami prawomocnie.(...)
Pozwolę sobie ogłosić mecenasa Romana Giertycha graczem politycznym miesiąca.
czwartek, 4 grudnia 2014
Rosja i faszyści
Wladimir naoglądał się Piratów z Karaibów, a dokładnie tej części, w której ... Wladimir jako kapitan Barbossa zwołuje najgorszych lujów pod słońcem - Bractwo Pirackie: 9 piratów z dziewięcioma talarami. Putinowi bardziej zależy na talarach, ale kto wie co może się wydarzyć. W filmie nieoczekiwanie władzę przejmuje Elisabeth i potem to ona jest głównodowodzącą piratami. Czy taką opcję bierze pod uwagę Putin?
W tej samej części możemy jeszcze zobaczyć jak sprytny Wladimir grzebie wielką ojczyznę i wzywa wszelkie siły świata na pomoc, Ukraińców, do których każe strzelać nazywa braćmi, a zabrany im Krym nazywa kolebką sakralną Rosji. Wzywa siły ze Wschodu oddając Władywostok na władanie wolnego rynku.
A najbardziej mnie śmieszy tekst wypowiedziany przez Putina i tłumaczony na angielski np.: "We have a huge internal market and resources... capable, intelligent people...".
Szkoda, że Heidegger miał rację mówiąc, że języki są nieprzetłumaczalne..
W tej samej części możemy jeszcze zobaczyć jak sprytny Wladimir grzebie wielką ojczyznę i wzywa wszelkie siły świata na pomoc, Ukraińców, do których każe strzelać nazywa braćmi, a zabrany im Krym nazywa kolebką sakralną Rosji. Wzywa siły ze Wschodu oddając Władywostok na władanie wolnego rynku.
A najbardziej mnie śmieszy tekst wypowiedziany przez Putina i tłumaczony na angielski np.: "We have a huge internal market and resources... capable, intelligent people...".
Szkoda, że Heidegger miał rację mówiąc, że języki są nieprzetłumaczalne..
sobota, 22 listopada 2014
Jesień polityczna 2014
Na takie wydarzenie będziemy musieli jeszcze długo poczekać. Czy to jest totalna nieporadność osób kompetentnych, czy gigantyczny szwindel? Trudno wyrokować kiedy prace Państwowej Komisji Wyborczej jeszcze trwają. Pozostają nam jedynie przeczucia, że coś jest nie tak, że ktoś podjął złą decyzję kierując się dobrym intencjami lub ktoś podjął przemyślaną decyzję kierując się złymi intencjami. Znalazłem nawet odpowiedni cytat z Gombrowicza opisujący sytuację polskiej demokracji zaczerpnięty z Kosmosu: ...dużo widziałam, takiego czegoś nie widziałam, ja kurwiszonerii nie będę tolerować...
Z drugiej jednak strony takiej gry jeszcze nie było. Wygrany nie może czuć się wygranym, ale przegrany i owszem może czuć się wygranym, bo wie, że nic złego się nie stało. Status quo zostało naruszone, ale nikt nie ma powodu do obaw. Wybory samorządowe, które są weryfikacją polityki lokalnej dla wielkich partii i prognozą na przyszły rok okazały się jakimś totalnym niewypałem. Oprócz rekordowej frekwencji (co też nie jest takie pewne) dzień 16 listopada 2014 roku nie przyniósł większych zmian. Do czego porównać takie rozgrywki? Czy PKW o coś gra? Czy po dymisji członków PKW kilku z nich kupi sobie duże apartamenty w centrum Warszawy, Wrocławia, Krakowa?
W grze politycznej pozostają siepacze Kopaczowej i rycerze Kaczyńskiego. Media trąbią o wielkiej wygranej zaciężnych Piechocińskiego. Idą święta. Już w grudniu media będą ogłaszać uroczyste zstąpienie na urząd naszego rodaka Tuska. Palikot nie straszy wibratorami. Korwin-Mikke zapadł w sen zimowy. Mdło wygląda pejzaż pisany polityką.
Z drugiej jednak strony takiej gry jeszcze nie było. Wygrany nie może czuć się wygranym, ale przegrany i owszem może czuć się wygranym, bo wie, że nic złego się nie stało. Status quo zostało naruszone, ale nikt nie ma powodu do obaw. Wybory samorządowe, które są weryfikacją polityki lokalnej dla wielkich partii i prognozą na przyszły rok okazały się jakimś totalnym niewypałem. Oprócz rekordowej frekwencji (co też nie jest takie pewne) dzień 16 listopada 2014 roku nie przyniósł większych zmian. Do czego porównać takie rozgrywki? Czy PKW o coś gra? Czy po dymisji członków PKW kilku z nich kupi sobie duże apartamenty w centrum Warszawy, Wrocławia, Krakowa?
W grze politycznej pozostają siepacze Kopaczowej i rycerze Kaczyńskiego. Media trąbią o wielkiej wygranej zaciężnych Piechocińskiego. Idą święta. Już w grudniu media będą ogłaszać uroczyste zstąpienie na urząd naszego rodaka Tuska. Palikot nie straszy wibratorami. Korwin-Mikke zapadł w sen zimowy. Mdło wygląda pejzaż pisany polityką.
czwartek, 13 listopada 2014
Kamień mnie podkusił... sposób na wygraną.
Doskonały gracz polityczny, doskonale wie, że nie ważne są metody, ale ważny jest cel! Otóż mamy wzorcowy przykład jak można wyjść z opresji dzięki inteligencji politycznej.
Chłopak, który brał udział w zadymie jedenastego listopada przy rondzie Waszyngtona jak dowiedział się, że jeden z jego kolegów dostał półtora roku bez zawiasów wpadł na doskonały pomysł. Skrucha skruszy skałę Temidy! "... nie chciałem robić zadymy, kamień mnie podkusił..." - taką przyjął linię obrony. Chyba się udało.
To kolejny element gry... Zdemaskowanie samego siebie jako ofiarę własnej głupoty...
Chłopak, który brał udział w zadymie jedenastego listopada przy rondzie Waszyngtona jak dowiedział się, że jeden z jego kolegów dostał półtora roku bez zawiasów wpadł na doskonały pomysł. Skrucha skruszy skałę Temidy! "... nie chciałem robić zadymy, kamień mnie podkusił..." - taką przyjął linię obrony. Chyba się udało.
To kolejny element gry... Zdemaskowanie samego siebie jako ofiarę własnej głupoty...
środa, 12 listopada 2014
Nowa tradycja - zmiana reguł - zadyma na każde święta
Gdyby zmienić reguły gry i przymusić do tradycji mordobicia... Przed świętami zgłasza się grupa chętnych i zostają zaproszeni na specjalną arenę (Arenę! - np. Stadion Narodowy, a nie pod stadion). Sędziowie zostają wyproszeni, kamery włączone, światła odpalone i cała Polska ogląda mordobijców!
Czy taka sytuacja powodowałaby zmniejszenie chętnych z roku na rok, ze świąt na święta? Czy może wyspecjalizowana grupa (Gladiatorów) pokazywałaby coraz to nowsze sztuczki...
Póki co prezydent proponuje:
Czy taka sytuacja powodowałaby zmniejszenie chętnych z roku na rok, ze świąt na święta? Czy może wyspecjalizowana grupa (Gladiatorów) pokazywałaby coraz to nowsze sztuczki...
Póki co prezydent proponuje:
wtorek, 11 listopada 2014
Mamy prezydenta nauczyciela historii
Najważniejsze figury na planszy zawsze są oznaczone w szczególny sposób. Na szachownicy król jest zazwyczaj najwyższy. W wizjach bajkopisarzy król, królowa, hetman, generał, dowódca sił zbrojnych są postaciami wysokimi, potężnymi. We historii politycznej świata bez względu na wzrost bohatera kreowano przywódcę na wielkiego nie tylko duchem, ale i ciałem. Sądzono, że wielkość to wielkość.
Od jakiegoś czasu Amerykanami rządzą wysocy faceci Barack Obama – 185 cm, George W. Bush – 182 cm, Bill Clinton - 188 cm. Nawet ten trend próbują zachować Anglicy – David Cameron 185 cm i Hiszpanie Mariano Rajoy – 190 cm. Kontynentalna Europa raczej bardziej konserwatywna przywódców ma niższego wzrostu, ale wielcy są duchem: Bronisław Komorowski – 174 cm, Lech Kaczyński – 162 cm, Silvio Berlusconi – 165 cm, François Hollande – 170 cm, Angela Merkel – 165 cm, Victor Orban – 175 cm (wyjątkiem jest Helmut Kohl – 193 cm).
Wielkość gabarytów nie stanowi o potencjale politycznym przywódców. Zazwyczaj o wielkości stanowi cecha, która wyróżnia od innych i stanowi o sile działania i negocjacji. Należy dodać, że zazwyczaj przywódcy Zachodniego Świata są stabilni emocjonalnie w przeciwieństwie do przywódców ze Wschodu Europy.
My mamy wyjątkowego przywódcę – prezydenta nauczyciela. Przy każdej okazji tłumaczy wydarzenia historyczne i naprawdę robi to doskonale. Polacy, którzy tylko czasami słuchają prezydenta wiedzą, że Polska odzyskała niepodległość 25 lat temu to jest w 1989 roku oraz 96 lat temu w 1918 roku. Często nasz prezydent powtarza inne daty i rocznice w taki sposób, że możemy rozwiązywać quizy historyczne dość sprawnie i bez napięć. Mamy prezydenta nauczyciela. Chińczycy mieli takiego nauczyciela prawie dwa i pół tysiąca lat temu – Konfucjusza. Czy nasz nauczyciel sprawi, że państwo będzie działać tak sprawnie jak Chiny wieki temu? Powodzenia, Panie Prezydencie!
Od jakiegoś czasu Amerykanami rządzą wysocy faceci Barack Obama – 185 cm, George W. Bush – 182 cm, Bill Clinton - 188 cm. Nawet ten trend próbują zachować Anglicy – David Cameron 185 cm i Hiszpanie Mariano Rajoy – 190 cm. Kontynentalna Europa raczej bardziej konserwatywna przywódców ma niższego wzrostu, ale wielcy są duchem: Bronisław Komorowski – 174 cm, Lech Kaczyński – 162 cm, Silvio Berlusconi – 165 cm, François Hollande – 170 cm, Angela Merkel – 165 cm, Victor Orban – 175 cm (wyjątkiem jest Helmut Kohl – 193 cm).
Wielkość gabarytów nie stanowi o potencjale politycznym przywódców. Zazwyczaj o wielkości stanowi cecha, która wyróżnia od innych i stanowi o sile działania i negocjacji. Należy dodać, że zazwyczaj przywódcy Zachodniego Świata są stabilni emocjonalnie w przeciwieństwie do przywódców ze Wschodu Europy.
My mamy wyjątkowego przywódcę – prezydenta nauczyciela. Przy każdej okazji tłumaczy wydarzenia historyczne i naprawdę robi to doskonale. Polacy, którzy tylko czasami słuchają prezydenta wiedzą, że Polska odzyskała niepodległość 25 lat temu to jest w 1989 roku oraz 96 lat temu w 1918 roku. Często nasz prezydent powtarza inne daty i rocznice w taki sposób, że możemy rozwiązywać quizy historyczne dość sprawnie i bez napięć. Mamy prezydenta nauczyciela. Chińczycy mieli takiego nauczyciela prawie dwa i pół tysiąca lat temu – Konfucjusza. Czy nasz nauczyciel sprawi, że państwo będzie działać tak sprawnie jak Chiny wieki temu? Powodzenia, Panie Prezydencie!
poniedziałek, 10 listopada 2014
Egzekucja polityczna
Stało się i już. Taka jest polityka. Czy ktoś ma zamiar płakać? Raczej gracze powinni wziąć się w garść. Przecież to tylko publiczna egzekucja. Podoba się mediom. Podoba się politykom, którzy teraz są górą.
Szkoda, że nasza niepodległość jutro skończy 96 lat. Anglicy mają ciągłość trochę dłuższą i nawet w pamięci tego konsumpcjonistycznego ludu pozostają opowieści o wielkiej degrengoladzie, która szła za publicznymi egzekucjami. Powodem było to, że ludziom bardzo się to podobało, a więc czekali... Czekali jak sępy na kolejną egzekucję, a potem kiedy już nie chciało im się czekać sami twórczo aranżowali sytuację, żeby stało się...
Publiczne egzekucje są typowe dla dyktatorów. Przypomnieć jak się nazywali? Czy to jest zbędne? Źle się stało, bardzo źle.
Szkoda, że nasza niepodległość jutro skończy 96 lat. Anglicy mają ciągłość trochę dłuższą i nawet w pamięci tego konsumpcjonistycznego ludu pozostają opowieści o wielkiej degrengoladzie, która szła za publicznymi egzekucjami. Powodem było to, że ludziom bardzo się to podobało, a więc czekali... Czekali jak sępy na kolejną egzekucję, a potem kiedy już nie chciało im się czekać sami twórczo aranżowali sytuację, żeby stało się...
Publiczne egzekucje są typowe dla dyktatorów. Przypomnieć jak się nazywali? Czy to jest zbędne? Źle się stało, bardzo źle.
wtorek, 28 października 2014
Ukraina 2014 - wybory to gra losowa.
Ukraina przed wyborami była podzielona, niezdecydowana i pełna obaw. Zwykli Ukraińcy – ci ze Lwowa, bo z nimi miałem przyjemność rozmawiać, są zmęczeni kolejnymi rewolucjami rządowymi. Przestali wierzyć w zmianę układu politycznego, ale zyskali dużo większego sprzymierzeńca – zaczęli wierzyć w siebie.
W państwie, które było pod dużym wpływem rosyjskim mentalność odgrywa kluczową rolę. Kiedy Juszczenka był prezydentem to traktowali go jak potencjalnego wodza, który poprowadzi naród. Niestety Juszczenka prowadził politykę jak intelektualista, a nie jak zamordysta. Teraz Ukraińcy przestali wierzyć w jednego człowieka, a zaczęli dostrzegać, że demokracja oparta jest na sporze elit. Daleką analogią jest rok 1995, Polska; kiedy Kwaśniewski zostawał prezydentem wielu uważało, że to początek powrotu do komuny – stało się na szczęście inaczej. W tym czasie mieliśmy już wyraźnie zarysowany obraz elit walczących o władzę. Myślę, że dokładnie to samo dzieje się na Ukrainie. Ludzie mówią, że Poroszenka jest bardzo bogaty i nie rozmawia po ukraińsku z rodziną, że Jacyniuk jest inteligentny, zna wiele języków, ale jest chytry i Kijów na niego głosować nie będzie, że jest szansa na to, że ludzie Majdanu dostaną choć odrobinę głosów i będą tworzyć większy społeczny ruch. Ludzie mówią i przystają na to, po warunkiem, że Ukraina będzie się uniezależniać od Rosji, zbliżać do Europy, bo w Europie jest dobrze.
W czasie wyborów, na przykład we Lwowie, odbywały się dodatkowe festyny. Przy Pałacu Potockich był festiwal sera i wina. Tłumy ludzi, które przyszły na głosowanie były pogodzene z tym, że za oddanie głosu nie dostanie się pieniędzy albo wódki jak za czasów Janukowycza. Ich głos będzie ważny dla nich samych, bo chcą uczestniczyć w wyborach.
To smutne, że na Cmentarzu Łyczakowskim pojawiają się kolejne groby młodych lwowian walczących na wschodzie.
W państwie, które było pod dużym wpływem rosyjskim mentalność odgrywa kluczową rolę. Kiedy Juszczenka był prezydentem to traktowali go jak potencjalnego wodza, który poprowadzi naród. Niestety Juszczenka prowadził politykę jak intelektualista, a nie jak zamordysta. Teraz Ukraińcy przestali wierzyć w jednego człowieka, a zaczęli dostrzegać, że demokracja oparta jest na sporze elit. Daleką analogią jest rok 1995, Polska; kiedy Kwaśniewski zostawał prezydentem wielu uważało, że to początek powrotu do komuny – stało się na szczęście inaczej. W tym czasie mieliśmy już wyraźnie zarysowany obraz elit walczących o władzę. Myślę, że dokładnie to samo dzieje się na Ukrainie. Ludzie mówią, że Poroszenka jest bardzo bogaty i nie rozmawia po ukraińsku z rodziną, że Jacyniuk jest inteligentny, zna wiele języków, ale jest chytry i Kijów na niego głosować nie będzie, że jest szansa na to, że ludzie Majdanu dostaną choć odrobinę głosów i będą tworzyć większy społeczny ruch. Ludzie mówią i przystają na to, po warunkiem, że Ukraina będzie się uniezależniać od Rosji, zbliżać do Europy, bo w Europie jest dobrze.
W czasie wyborów, na przykład we Lwowie, odbywały się dodatkowe festyny. Przy Pałacu Potockich był festiwal sera i wina. Tłumy ludzi, które przyszły na głosowanie były pogodzene z tym, że za oddanie głosu nie dostanie się pieniędzy albo wódki jak za czasów Janukowycza. Ich głos będzie ważny dla nich samych, bo chcą uczestniczyć w wyborach.
To smutne, że na Cmentarzu Łyczakowskim pojawiają się kolejne groby młodych lwowian walczących na wschodzie.
foto: Małgorzata Trocha
czwartek, 2 października 2014
Nowy bóg - Pijarowit. Nowa religia - Pijarowizm
Najwyższa kapłanka oddała hołd bóstwu, które nazywa się Public Relations. Wiadomo, że celem działań public relations jest dbałość o dobry wizerunek, akceptację i życzliwość wobec publiczności.
Od kilku lat w Polsce i na świecie ta religia rozszerza się dynamicznie i gromadzi licznych wyznawców. Na ołtarzu PR składa się coraz więcej wartości, które uchodzą za autentyczne.
PR zżera jak Pacman kolejne napotkane osoby i wydarzenia. Każdą rzecz, jaką można wypowiedzieć publicznie składa się na ołtarzu.
MORALISTA: Co dzieje się ze składanymi na ołtarzu ofiarami?
WYZNAWCA PR: Różnie.
MORALISTA: Ale co na przykład?
WYZNAWCA: Czasami udaje się tym osobom osiągnąć coś szczególnego, wyjątkowego, niespotykanego…
MORALISTA: Dobrze, dobrze… Co konkretnie?
WYZNAWCA: Wielki kapłan PR Donald Tusk został…
MORALISTA: Ale pytam o ofiary, a nie o kapłanów.
WYZNAWCA: Ofiary… to fatalne słowo, jednak jeśli już używamy takiego słowa to te tak zwane ofiary otrzymują pomoc.
MORALISTA: Czy po tym jak zostały wciągnięte w grę, na której zupełnie się nie znają można im pomóc?
WYZNAWCA: Tak.
MORALISTA: W jaki sposób?
WYZNAWCA: Nie ma żadnego zagrożenia.
Oglądamy kolejny odcinek gry politycznej, który kieruje się prawami nam nieznanymi, ponieważ jest to gra środowiskowa. Kiedy dzieci bawią się w piaskownicy kilka godzin tworzą własne reguły porozumiewania się, które nie zawsze są zrozumiałe dla osób z zewnątrz. Porównanie polityki do piaskownicy w tym kontekście nie wymaga komentarza.
Myślę, że katolicy powinni zorganizować krucjatę przeciw wyznawcom PR… może nawet kilka wypraw…
Od kilku lat w Polsce i na świecie ta religia rozszerza się dynamicznie i gromadzi licznych wyznawców. Na ołtarzu PR składa się coraz więcej wartości, które uchodzą za autentyczne.
PR zżera jak Pacman kolejne napotkane osoby i wydarzenia. Każdą rzecz, jaką można wypowiedzieć publicznie składa się na ołtarzu.
MORALISTA: Co dzieje się ze składanymi na ołtarzu ofiarami?
WYZNAWCA PR: Różnie.
MORALISTA: Ale co na przykład?
WYZNAWCA: Czasami udaje się tym osobom osiągnąć coś szczególnego, wyjątkowego, niespotykanego…
MORALISTA: Dobrze, dobrze… Co konkretnie?
WYZNAWCA: Wielki kapłan PR Donald Tusk został…
MORALISTA: Ale pytam o ofiary, a nie o kapłanów.
WYZNAWCA: Ofiary… to fatalne słowo, jednak jeśli już używamy takiego słowa to te tak zwane ofiary otrzymują pomoc.
MORALISTA: Czy po tym jak zostały wciągnięte w grę, na której zupełnie się nie znają można im pomóc?
WYZNAWCA: Tak.
MORALISTA: W jaki sposób?
WYZNAWCA: Nie ma żadnego zagrożenia.
Oglądamy kolejny odcinek gry politycznej, który kieruje się prawami nam nieznanymi, ponieważ jest to gra środowiskowa. Kiedy dzieci bawią się w piaskownicy kilka godzin tworzą własne reguły porozumiewania się, które nie zawsze są zrozumiałe dla osób z zewnątrz. Porównanie polityki do piaskownicy w tym kontekście nie wymaga komentarza.
Myślę, że katolicy powinni zorganizować krucjatę przeciw wyznawcom PR… może nawet kilka wypraw…
czwartek, 11 września 2014
Poloneza czas zacząć, czyli kolejny polityczny początek
Zaczyna się nowe – nowe rozdanie, początek gry. Przyszłość polityczna Rzeczypospolitej jest tworzona właśnie teraz. Potrafimy sobie wyobrazić tylko tyle na ile pomagają nam politycy. A na ile polska polityka jest przewidywalna, a na ile działają w niej siły dzikie i nieokiełznane.
Dzisiaj nastąpiło uroczyste przyjęcie dymisji premiera (choć brzmi to absurdalnie, dymisja kojarzy się raczej pejoratywnie, sprawa nabrała charakteru bardzo odświętnego). Wiemy, że to przecież tylko formalność, bo dalej przez jakiś czas pracę premiera będzie wykonywać Donald Tusk.
Każde działanie współczesnych nam polityków musi być związane z działaniem PR, a więc takim, które w swoim szlachetnych założeniu ma nam obywatelom uświadomić wagę wydarzenia. Ta gra polityczna jest prosta – krzyczeć w taki sposób, żeby wszyscy słyszeli i uważali, że ten krzyk jest piękny (trochę tak jak ze śpiewaniem osób, które tego nie potrafią, ale chcą, żeby wszyscy uwierzyli w co innego).
Siedem lat rządów Donalda Tuska to pasmo zwycięstw. Oto one: zwycięstwa w wyborach siedem razy, z kryzysem raz a dobrze, szybka reakcja na katastrofę smoleńską, dwie powiedzie i dwie rewolucje na Ukrainie. Zwycięstwa, zwycięstwa… i zwycięstwa pyrrusowe. Nie chcę powiedzieć, że zginęło dużo ludzi, ale wyjechało bardzo dużo. Gracz Donald Tusk wykazał się doskonałymi umiejętnościami dryblingu przeciwnika na całym boisku oraz bardzo dobrą kondycją. Grał trochę tak jak ambitni piłkarze Atletico – wybiegać i wygryźć zwycięstwo.
Nie pozwolił, przez okres kiedy grał, na afery korupcyjne lub dzięki jego zdecydowanemu sprzeciwowi proces korupcyjny został udoskonalony! Zobaczymy niebawem efekty… Czy zrobił dużo w ciągu siedmiu lat? Na razie jest najdłużej nam panującym premierem w III RP. Co wynika z tego faktu? Że powinien być najsurowiej osądzony, ponieważ jeśli przyjdzie kolejny jegomość na siedem czy osiem lat to będziemy wymagać od niego znacznie więcej.
(na podstawie J. Paradowskiej)
Dzisiaj nastąpiło uroczyste przyjęcie dymisji premiera (choć brzmi to absurdalnie, dymisja kojarzy się raczej pejoratywnie, sprawa nabrała charakteru bardzo odświętnego). Wiemy, że to przecież tylko formalność, bo dalej przez jakiś czas pracę premiera będzie wykonywać Donald Tusk.
Każde działanie współczesnych nam polityków musi być związane z działaniem PR, a więc takim, które w swoim szlachetnych założeniu ma nam obywatelom uświadomić wagę wydarzenia. Ta gra polityczna jest prosta – krzyczeć w taki sposób, żeby wszyscy słyszeli i uważali, że ten krzyk jest piękny (trochę tak jak ze śpiewaniem osób, które tego nie potrafią, ale chcą, żeby wszyscy uwierzyli w co innego).
Siedem lat rządów Donalda Tuska to pasmo zwycięstw. Oto one: zwycięstwa w wyborach siedem razy, z kryzysem raz a dobrze, szybka reakcja na katastrofę smoleńską, dwie powiedzie i dwie rewolucje na Ukrainie. Zwycięstwa, zwycięstwa… i zwycięstwa pyrrusowe. Nie chcę powiedzieć, że zginęło dużo ludzi, ale wyjechało bardzo dużo. Gracz Donald Tusk wykazał się doskonałymi umiejętnościami dryblingu przeciwnika na całym boisku oraz bardzo dobrą kondycją. Grał trochę tak jak ambitni piłkarze Atletico – wybiegać i wygryźć zwycięstwo.
Nie pozwolił, przez okres kiedy grał, na afery korupcyjne lub dzięki jego zdecydowanemu sprzeciwowi proces korupcyjny został udoskonalony! Zobaczymy niebawem efekty… Czy zrobił dużo w ciągu siedmiu lat? Na razie jest najdłużej nam panującym premierem w III RP. Co wynika z tego faktu? Że powinien być najsurowiej osądzony, ponieważ jeśli przyjdzie kolejny jegomość na siedem czy osiem lat to będziemy wymagać od niego znacznie więcej.
(na podstawie J. Paradowskiej)
środa, 10 września 2014
Konflikt polityczno-militarny - gra z wieloma rozwiązaniami.
Stoją przed nami szachy. Naprzeciwko siedzi przy stole dwóch zawodników, którzy spotkali się tu i teraz, żeby zagrać ze sobą. Każdy przyniósł ze sobą własną motywację, własne doświadczenie i własną wytrzymałość psychiczną. Jakkolwiek nie będziemy się temu przyglądać to zawsze mamy dwóch zawodników (nawet jeśli jeden z nich jest zespołem ludzi o niejasno wytyczonej hierarchii). Naprzeciwko tego, którego imienia wypowiadać nie wolno jest sztab ludzi Unii Europejskiej, prezydent USA i szefostwo NATO.
Źródłem konfliktów jest obiektywna sprzeczność interesów. Interesem USA i UE jest wzbogacanie się. Interesem tego, którego…, a zarazem najbogatszego człowieka na ziemi nie jest wzbogacanie się, ponieważ on wszystko już ma. Jego interesem jest przejście do historii tak jak Iwan Groźny (dostał baty pod Pskowem) czy Piotr Wielki (ten car zaczął po cichu przygotowywać Rosję do aneksji Polski). Czy kogoś tak zmotywowanego można zatrzymać? Raczej nie! Jedyną drogą jest konfrontacja sił!
Rosja jak nigdy dotąd od czasów Wojny Ojczyźnianej nie czuła takiej siły. Naród nie miał poczucia przynależności do Wielkiej Rosji od czasów zimnej wojny. Balon został nadmuchany i nie sposób wypuścić tak szybko z niego powietrza.
Rozwiązanie konfliktów nie z Rosją, ale z tym, którego imienia nie wolno wypowiadać nie może być próbą negocjacji win-win. Myślenie kategoriami kompromisu w tym wypadku nie odniesie żadnego pożądanego celu. Należy przyjąć historyczną naukę od wielkich przywódców. Jechać do Moskwy w celu oddania hołdu wielkiemu przywódcy i w tym samym czasie zaatakować ze wszystkich stron. W pierwszej kolejności odebrać Krym i ziemie zagrabione na Ukrainie. Czy taki scenariusz jest możliwy? Raczej nie, ale pomarzyć wolno.
Źródłem konfliktów jest obiektywna sprzeczność interesów. Interesem USA i UE jest wzbogacanie się. Interesem tego, którego…, a zarazem najbogatszego człowieka na ziemi nie jest wzbogacanie się, ponieważ on wszystko już ma. Jego interesem jest przejście do historii tak jak Iwan Groźny (dostał baty pod Pskowem) czy Piotr Wielki (ten car zaczął po cichu przygotowywać Rosję do aneksji Polski). Czy kogoś tak zmotywowanego można zatrzymać? Raczej nie! Jedyną drogą jest konfrontacja sił!
Rosja jak nigdy dotąd od czasów Wojny Ojczyźnianej nie czuła takiej siły. Naród nie miał poczucia przynależności do Wielkiej Rosji od czasów zimnej wojny. Balon został nadmuchany i nie sposób wypuścić tak szybko z niego powietrza.
Rozwiązanie konfliktów nie z Rosją, ale z tym, którego imienia nie wolno wypowiadać nie może być próbą negocjacji win-win. Myślenie kategoriami kompromisu w tym wypadku nie odniesie żadnego pożądanego celu. Należy przyjąć historyczną naukę od wielkich przywódców. Jechać do Moskwy w celu oddania hołdu wielkiemu przywódcy i w tym samym czasie zaatakować ze wszystkich stron. W pierwszej kolejności odebrać Krym i ziemie zagrabione na Ukrainie. Czy taki scenariusz jest możliwy? Raczej nie, ale pomarzyć wolno.
wtorek, 9 września 2014
Będzie gra w wojnę, czy gra w uciekanie?
Będzie wojna czy nie będzie wojny? Co o tym myśleć? Jak się przygotować na jedną i drugą ewentualność?
Jeśli pozostaniemy bezmyślni, możemy obudzić się z ręką w nocniku. Jeśli pozostaniemy bez działania możemy stracić wszystko co mamy i co jeszcze mieć możemy, a to jakby nie było duża strata dla każdego indywidualnie.
Teoretycy mówią, że mamy dwa rodzaje stopni konfliktów:
Konflikt, który nie został zawczasu zażegnany, rozwija się i staje się coraz bardziej intensywny. Można wyodrębnić dwa jakościowo różne stopnie inten¬sywności konfliktu: konflikt ograniczony, którego uczestnicy mają na celu wyłącznie usunięcie przeszkód w realizacji dążeń zablokowanych przez działa¬nia przeciwnej strony, i konflikt rozlany, czyli taki, którego celem jest już nie tylko realizacja zablokowanych dążeń, ale przede wszystkim zniszczenie prze¬ciwników (symboliczne, moralne, polityczne, a nawet fizyczne) bądź zadanie im szkód czy cierpień. Można go też określić jako konflikt destruktywny (Deutsch, 1973).
Wódz wschodniego świata, którego imienia wypowiadać nie wolno, bo to nigdy nie wiadomo czy czasami jakaś cegłówka nam na głowę nie spadnie, włada swoim światem przypominając wielkich wodzów. Zachowuje się tak jak zakuty rycerz w walce z armatami. Czy śmiać się z niego, czy płakać? Czy może już płakać nad sobą? Wojna stała się faktem. Czy będzie to konflikt ograniczony czy rozlany? Otóż ten, którego imienia nie wolno wypowiadać zrobi wszystko, żeby ta wojna miała charakter rozlany, czyli na sto procent dotknie niebawem Polaków. Zresztą teraz on nie ma wyjścia, Tusk zaszedł zbyt wysoko. Dla niego to niemal osobista obraza.
Ilu Polaków już uciekło z powodu wojny na Wschodzie? Ilu o tym myśli?
Jeśli pozostaniemy bezmyślni, możemy obudzić się z ręką w nocniku. Jeśli pozostaniemy bez działania możemy stracić wszystko co mamy i co jeszcze mieć możemy, a to jakby nie było duża strata dla każdego indywidualnie.
Teoretycy mówią, że mamy dwa rodzaje stopni konfliktów:
Konflikt, który nie został zawczasu zażegnany, rozwija się i staje się coraz bardziej intensywny. Można wyodrębnić dwa jakościowo różne stopnie inten¬sywności konfliktu: konflikt ograniczony, którego uczestnicy mają na celu wyłącznie usunięcie przeszkód w realizacji dążeń zablokowanych przez działa¬nia przeciwnej strony, i konflikt rozlany, czyli taki, którego celem jest już nie tylko realizacja zablokowanych dążeń, ale przede wszystkim zniszczenie prze¬ciwników (symboliczne, moralne, polityczne, a nawet fizyczne) bądź zadanie im szkód czy cierpień. Można go też określić jako konflikt destruktywny (Deutsch, 1973).
Wódz wschodniego świata, którego imienia wypowiadać nie wolno, bo to nigdy nie wiadomo czy czasami jakaś cegłówka nam na głowę nie spadnie, włada swoim światem przypominając wielkich wodzów. Zachowuje się tak jak zakuty rycerz w walce z armatami. Czy śmiać się z niego, czy płakać? Czy może już płakać nad sobą? Wojna stała się faktem. Czy będzie to konflikt ograniczony czy rozlany? Otóż ten, którego imienia nie wolno wypowiadać zrobi wszystko, żeby ta wojna miała charakter rozlany, czyli na sto procent dotknie niebawem Polaków. Zresztą teraz on nie ma wyjścia, Tusk zaszedł zbyt wysoko. Dla niego to niemal osobista obraza.
Ilu Polaków już uciekło z powodu wojny na Wschodzie? Ilu o tym myśli?
piątek, 11 lipca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
Wywód polityczny
Wywód:
1. Na boisku grają piłkarze, piłkarze wzbudzają emocje kibiców.
2. Wśród kibiców są politycy, politycy stają się rozgrzanymi przez emocje piłkarskie.
3. Emocje powodują obniżenie poziomu zdrowego rozsądku, a więc w polityce na czas mundialu dzieją się rzeczy, w ocenie zwykłego zjadacza chleba, mało poważne.
Z jednej strony należałoby zjawisko poprawnie zignorować, z drugiej strony właśnie w takich chwilach widać słabości graczy. Ale nie wszyscy są kibicami. Jest polityk, którego nie można uważać za kibica, a nawet mógłby być przykładem mężczyzny zdezorientowanego w świecie sportu. Mowa tu o Jarosławie Kaczyńskim – graczu, którego żaden klub nie kupi z dwóch powodów: braku gotówki (bo ten gracz nie ma konta bankowego) oraz obawy, że bezwzględnie zdominuje drużynę na wieki wieków. Ten gracz jest jak Arjen Robben – wykonuje zawsze ten sam zwód i strzela bardzo dużo bramek – fenomen piłkarski. Na gruncie polityki: jeszcze nie wiadomo co się stało – winny jest Tusk.
Zaskakujące: polityk nie jest kibicem (ani sportowcem), a zachowuje się jak rasowy napastnik reprezentacji Holandii.
Gra nie tylko dotyczy polityków. Minęło kilka dni od interwencji ABW i prokuratora w redakcji Wprost. Janina Paradowska mocnymi słowami potępiła zachowanie Olejnikowej Jak się jest emocjonalnym, to się nie chodzi na konferencje – innymi słowy jak ogląda się mundial po północy to lepiej potem pójść spać. Rozgrywka polityków z politykami i dziennikarzy z dziennikarzami w tym rejonie szachownicy wyraźnie zmienia oblicze. Zazwyczaj, wbrew pozorom, dziennikarze są bardzo zachowawczy, nie wchodzą w drogę politykom, starają się być ponadto – jak w powiedzeniu ustąp głupszemu. Jednak po naruszeniu terytorium dziennikarskiego (a być może o to chodziło) husaria ruszyła na Wiedeń z odsieczą. Dziennikarze zaczęli politykować, ponieważ poczuli, że mogą. O święta naiwności!
W demokracji wszystko jest na swoim miejscu. Tu nie ma rewolucji. Struktura polityczna i hierarchia (polityków i urzędników) zmienia się powoli – nieliczne wyjątki to między innymi gigantyczne zmiany w Niemczech w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Wielu dziennikarzy przechodziło na stronę polityki (patrz: Mieczysław Rakowski – ostatni premier w PRL), pewno wielu ma ochotę przejść – lepsze pieniądze, większe możliwości rozwoju personalnego, szacunek… Gra jaka toczy się na polskiej scenie politycznej nie dopuszcza nie-polityków. Porażką dla dziennikarza i trochę upokorzeniem jest przyłapanie go przed lustrem jak przymierza się do roli prezydenta wszystkich Polaków. W ten czas mundialu…
1. Na boisku grają piłkarze, piłkarze wzbudzają emocje kibiców.
2. Wśród kibiców są politycy, politycy stają się rozgrzanymi przez emocje piłkarskie.
3. Emocje powodują obniżenie poziomu zdrowego rozsądku, a więc w polityce na czas mundialu dzieją się rzeczy, w ocenie zwykłego zjadacza chleba, mało poważne.
Z jednej strony należałoby zjawisko poprawnie zignorować, z drugiej strony właśnie w takich chwilach widać słabości graczy. Ale nie wszyscy są kibicami. Jest polityk, którego nie można uważać za kibica, a nawet mógłby być przykładem mężczyzny zdezorientowanego w świecie sportu. Mowa tu o Jarosławie Kaczyńskim – graczu, którego żaden klub nie kupi z dwóch powodów: braku gotówki (bo ten gracz nie ma konta bankowego) oraz obawy, że bezwzględnie zdominuje drużynę na wieki wieków. Ten gracz jest jak Arjen Robben – wykonuje zawsze ten sam zwód i strzela bardzo dużo bramek – fenomen piłkarski. Na gruncie polityki: jeszcze nie wiadomo co się stało – winny jest Tusk.
Zaskakujące: polityk nie jest kibicem (ani sportowcem), a zachowuje się jak rasowy napastnik reprezentacji Holandii.
Gra nie tylko dotyczy polityków. Minęło kilka dni od interwencji ABW i prokuratora w redakcji Wprost. Janina Paradowska mocnymi słowami potępiła zachowanie Olejnikowej Jak się jest emocjonalnym, to się nie chodzi na konferencje – innymi słowy jak ogląda się mundial po północy to lepiej potem pójść spać. Rozgrywka polityków z politykami i dziennikarzy z dziennikarzami w tym rejonie szachownicy wyraźnie zmienia oblicze. Zazwyczaj, wbrew pozorom, dziennikarze są bardzo zachowawczy, nie wchodzą w drogę politykom, starają się być ponadto – jak w powiedzeniu ustąp głupszemu. Jednak po naruszeniu terytorium dziennikarskiego (a być może o to chodziło) husaria ruszyła na Wiedeń z odsieczą. Dziennikarze zaczęli politykować, ponieważ poczuli, że mogą. O święta naiwności!
W demokracji wszystko jest na swoim miejscu. Tu nie ma rewolucji. Struktura polityczna i hierarchia (polityków i urzędników) zmienia się powoli – nieliczne wyjątki to między innymi gigantyczne zmiany w Niemczech w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Wielu dziennikarzy przechodziło na stronę polityki (patrz: Mieczysław Rakowski – ostatni premier w PRL), pewno wielu ma ochotę przejść – lepsze pieniądze, większe możliwości rozwoju personalnego, szacunek… Gra jaka toczy się na polskiej scenie politycznej nie dopuszcza nie-polityków. Porażką dla dziennikarza i trochę upokorzeniem jest przyłapanie go przed lustrem jak przymierza się do roli prezydenta wszystkich Polaków. W ten czas mundialu…
czwartek, 19 czerwca 2014
Wprost kontra Tusk
Zasadą polityki jest regułą umiarkowanego zaufania. Trudno to porównać do przepisu ruchu drogowego o zasadzie ograniczonego zaufania, ponieważ trudno sobie wyobrazić jaką gigantyczną landarą jeździłby premier albo prezydent. Tydzień od 16 do 22 czerwca jest jednym z najgorętszych tygodni w tym roku. Wprost publikuje podsłuchane rozmowy. Do redakcji Wprost wchodzi (nie widziałem tam jakieś tragedii osobistej) prokurator i zadaje kłam światu, że Polska jest krajem demokratycznym. Jednym słowem świat stanął do góry nogami.
Wnikając w szczegóły afery podsłuchowej, o których nie wspomnę tu nawet odrobinę, należałoby użyć bardzo dobrego komputera do przetwarzania olbrzymiej ilości danych. Ta gra polityczna przerosła ludzi i zaczyna dziać się poza nimi. Każdy może z niej wyjść zwycięsko i każdy może przegrać. Zostały naruszone zasady gry, więc teraz należy rozejrzeć się kto będzie stanowić nowe lub... jak same z siebie się napiszą. Chaos.
W Jesieni patriarchy Gabriel Garcia Marquez świetnie uchwycił moment po panowaniu wodza. Mam wielką nadzieję, że u nas tego nie będzie. Z drugiej strony, jeśli już żyjemy w demokracji i straciliśmy zaufanie do rządu, opozycji, mediów, sądów to na czym możemy budować państwo? Wymienię jeszcze raz:
Czy można wierzyć Tuskowi?
Czy można wierzyć Latkowskiemu?
Czy można wierzyć zamieszanym w aferę, jeśli każdy szuka swojej szansy (Wipler najbardziej)?
Kto potrafi utrzymać pion i grać fair play?
Wnikając w szczegóły afery podsłuchowej, o których nie wspomnę tu nawet odrobinę, należałoby użyć bardzo dobrego komputera do przetwarzania olbrzymiej ilości danych. Ta gra polityczna przerosła ludzi i zaczyna dziać się poza nimi. Każdy może z niej wyjść zwycięsko i każdy może przegrać. Zostały naruszone zasady gry, więc teraz należy rozejrzeć się kto będzie stanowić nowe lub... jak same z siebie się napiszą. Chaos.
W Jesieni patriarchy Gabriel Garcia Marquez świetnie uchwycił moment po panowaniu wodza. Mam wielką nadzieję, że u nas tego nie będzie. Z drugiej strony, jeśli już żyjemy w demokracji i straciliśmy zaufanie do rządu, opozycji, mediów, sądów to na czym możemy budować państwo? Wymienię jeszcze raz:
Czy można wierzyć Tuskowi?
Czy można wierzyć Latkowskiemu?
Czy można wierzyć zamieszanym w aferę, jeśli każdy szuka swojej szansy (Wipler najbardziej)?
Kto potrafi utrzymać pion i grać fair play?
czwartek, 12 czerwca 2014
Poważna gra polityczna dziennikarzy
Czołowe tygodniki społeczno-polityczne w Polsce (kolejność przypadkowa): Newsweek, Wprost, Polityka, Do Rzeczy, W Sieci po wizycie Obamy w Polsce i hucznie obchodzonym święcie pierwszych wolnych wyborów (teraz już należy pisać częściowo wolnych) różnie sprawę relacjonują. Ogólnie panuje przyjemna atmosfera. Gra jednak toczy się o ludzkie dusze, więc każdy ma swój sposób.
W Newsweeku Tomasz Lis zaczyna od sensownej równowagi we wszechświecie i kończy fantastycznym stwierdzeniem, że „już dwa mistrzostwa wygraliśmy”. Przy okazji możliwości (albo i musu) wypełnienia słowami całej strony, wypełnia ją faktami mało znaczącymi, wspomina Roberta Kagana, Dwighta D. Eisenhowera i kilkakrotnie używa liczby 25. Redaktor naczelny „jaja sobie robi”. Trudno komentować tekst, który jest nie ma temat. Tytuł „Stało się, Polsko, stało się” bardziej odwołuje się do zbliżających się mistrzostw w Brazylii niż do rzetelnego pisania za pieniądze.
Wprost o Obamie nie napisał, nie było sprawy. Przyleciał i poleciał. Ciekawsze jest szpiegostwo, układy i spiski od oficjalnej polityki.
Po lekturze Janiniy Paradowskiej wiem, że nasz prezydent jest uparty; wiem, że pierwszy tydzień czerwca 2014 roku może przejść do historii i autorka to dokumentuje i wiem, że – a to zabawne – Anna Zalewska udawała Joannę Szczepkowską. Nie wiem dlaczego mam wiedzieć o posłance grającą rolę aktorki. Nie obchodzą mnie takie małe rzeczy, że nieuchwytne jak ulotka.
Do Rzeczy - artykuł Pawła Lisieckiego nawiązuje do polskiej szkoły wspaniałych przemów dydaktycznych. Niestety smród dydaktyczny jest nie do ścierpienia. Ta gra o tym, kto popełnia jaki błąd w ustach dziennikarza bawi czytelnika.
Z tygodnika W Sieci dowiedziałem się, że Lis i Gugała dostali nagrody, a Karnowscy czekają na swoją władzę. Ot i dziennikarstwo – plotkarstwo. Natomiast cytowany przez Piotra Skwiecińskiego Churchill „z pewnością to jest koniec tragicznego dla niej początku” – rzecz o Ukrainie, powala z nóg. Dziennikarze lubią rzeczy ostateczne. Kto ich nie lubi.
W tym tygodniu rywalizację moim zdaniem wygrała jednogłośnie Janina Paradowska. Gdyby nie wstawka o aktorzeniu aktorki byłby to wyśmienity komentarz dziennikarski do ostatnich wydarzeń. Pozostali grają jak mogą. Ponieważ mogę pozwolić sobie na analogię z piłką nożną to stwierdzę, że polscy dziennikarze grają tak jak polscy piłkarze, wszyscy zdobywają mistrzostwa świata, ale nie w tej dyscyplinie do której są zapisani.
W Newsweeku Tomasz Lis zaczyna od sensownej równowagi we wszechświecie i kończy fantastycznym stwierdzeniem, że „już dwa mistrzostwa wygraliśmy”. Przy okazji możliwości (albo i musu) wypełnienia słowami całej strony, wypełnia ją faktami mało znaczącymi, wspomina Roberta Kagana, Dwighta D. Eisenhowera i kilkakrotnie używa liczby 25. Redaktor naczelny „jaja sobie robi”. Trudno komentować tekst, który jest nie ma temat. Tytuł „Stało się, Polsko, stało się” bardziej odwołuje się do zbliżających się mistrzostw w Brazylii niż do rzetelnego pisania za pieniądze.
Wprost o Obamie nie napisał, nie było sprawy. Przyleciał i poleciał. Ciekawsze jest szpiegostwo, układy i spiski od oficjalnej polityki.
Po lekturze Janiniy Paradowskiej wiem, że nasz prezydent jest uparty; wiem, że pierwszy tydzień czerwca 2014 roku może przejść do historii i autorka to dokumentuje i wiem, że – a to zabawne – Anna Zalewska udawała Joannę Szczepkowską. Nie wiem dlaczego mam wiedzieć o posłance grającą rolę aktorki. Nie obchodzą mnie takie małe rzeczy, że nieuchwytne jak ulotka.
Do Rzeczy - artykuł Pawła Lisieckiego nawiązuje do polskiej szkoły wspaniałych przemów dydaktycznych. Niestety smród dydaktyczny jest nie do ścierpienia. Ta gra o tym, kto popełnia jaki błąd w ustach dziennikarza bawi czytelnika.
Z tygodnika W Sieci dowiedziałem się, że Lis i Gugała dostali nagrody, a Karnowscy czekają na swoją władzę. Ot i dziennikarstwo – plotkarstwo. Natomiast cytowany przez Piotra Skwiecińskiego Churchill „z pewnością to jest koniec tragicznego dla niej początku” – rzecz o Ukrainie, powala z nóg. Dziennikarze lubią rzeczy ostateczne. Kto ich nie lubi.
W tym tygodniu rywalizację moim zdaniem wygrała jednogłośnie Janina Paradowska. Gdyby nie wstawka o aktorzeniu aktorki byłby to wyśmienity komentarz dziennikarski do ostatnich wydarzeń. Pozostali grają jak mogą. Ponieważ mogę pozwolić sobie na analogię z piłką nożną to stwierdzę, że polscy dziennikarze grają tak jak polscy piłkarze, wszyscy zdobywają mistrzostwa świata, ale nie w tej dyscyplinie do której są zapisani.
środa, 11 czerwca 2014
Gracze polityczni cz. 1
Bohaterem tygodnia, który błyszczy we wszystkich mediach jest ...
Siła 5
Moc 4
Emocje 10
Sprawność fizyczna 10
wtorek, 10 czerwca 2014
Nasza wiedza o świecie. Wiemy czy nie wiemy?
Co wiemy o świecie, a czego nie wiemy? Na to pytanie odpowiedział Karl Taro Greenfeld w New York Times 22 maja 2014 i w nagłówku postawił tezę: Jeszcze nigdy nie było tak łatwo udawać, że wie się bardzo dużo, podczas gdy nie wie się nic.
Krótko: autor artykułu twierdzi, że nie wiemy nic, ponieważ czytamy nagłówki i algorytm rządzi naszą wiedzą oraz, że żyjemy pod dużą presją posiadania informacji (tu zgodnie z intencją autora popełniam błąd braku precyzyjnego opisu każdego akapitu).
Artykuł oczywiście jest tak do kitu, że nie będę go komentować. Sprawa jest ciekawa, jeśli chodzi o pytanie co wiemy, a czego nie wiemy o świecie formułując własne oceny i żywiąc przekonanie do jednych poglądów i odrzucając inne.
Jeżeli wiemy, że Korwin-Mikke ma kilkoro dzieci, koty, psy, szanujących go sąsiadów i szalone pomysły na uzdrowienie świata to czy kolejny artykuł pod tytułem Korwin-Mikke chce zamknąć schroniska dla zwierząt jest w stanie zachwiać naszą wiedzą o poglądach naszego europosła? Oczywiście, że nie. Ilość informacji jaki posiadamy jest tak olbrzymi, że nie musimy mieć dodatkowych. Tak to już jest, że człowiek formułuje ogólne sądy na podstawie kilku informacji (nie wnikam teraz czy robi to prawidłowo, zgodnie z zasadami logiki, czy nie).
Gra w jaką zabawiają nas politycy (i nie tylko) polega na dopasowaniu (odpowiednim interpretowaniu) faktów do konkretnego światopoglądu. I tutaj wiedza jest niepotrzebna, ponieważ przekonania potrzebują uzasadnienia, a uzasadnienie często jest wynikiem sympatii lub antypatii lub innych czynników nieracjonalnych.
Czyli co? Ano to, że każdy żyje w swoim świecie. Gra o przekonania jest jak gra w szachy, jeśli wygram to znaczy, że mam rację i musisz to uznać. Jeśli wygram z tobą 1000 razy możesz mieć jeszcze wątpliwości, ale jeśli wygram 10 tysięcy razy pewno te wątpliwości będą mniejsze. Po prostu gra, w której informacja, wiedza i przekonania są tylko po to, żeby grę urozmaicić. Czytamy nagłówki nie po, żeby zmienić nasze przekonania, ale żeby je potwierdzić. A jeśli już mamy przekonania to po co je zmieniać. Niech ktoś się o to postara...
Krótko: autor artykułu twierdzi, że nie wiemy nic, ponieważ czytamy nagłówki i algorytm rządzi naszą wiedzą oraz, że żyjemy pod dużą presją posiadania informacji (tu zgodnie z intencją autora popełniam błąd braku precyzyjnego opisu każdego akapitu).
Artykuł oczywiście jest tak do kitu, że nie będę go komentować. Sprawa jest ciekawa, jeśli chodzi o pytanie co wiemy, a czego nie wiemy o świecie formułując własne oceny i żywiąc przekonanie do jednych poglądów i odrzucając inne.
Jeżeli wiemy, że Korwin-Mikke ma kilkoro dzieci, koty, psy, szanujących go sąsiadów i szalone pomysły na uzdrowienie świata to czy kolejny artykuł pod tytułem Korwin-Mikke chce zamknąć schroniska dla zwierząt jest w stanie zachwiać naszą wiedzą o poglądach naszego europosła? Oczywiście, że nie. Ilość informacji jaki posiadamy jest tak olbrzymi, że nie musimy mieć dodatkowych. Tak to już jest, że człowiek formułuje ogólne sądy na podstawie kilku informacji (nie wnikam teraz czy robi to prawidłowo, zgodnie z zasadami logiki, czy nie).
Gra w jaką zabawiają nas politycy (i nie tylko) polega na dopasowaniu (odpowiednim interpretowaniu) faktów do konkretnego światopoglądu. I tutaj wiedza jest niepotrzebna, ponieważ przekonania potrzebują uzasadnienia, a uzasadnienie często jest wynikiem sympatii lub antypatii lub innych czynników nieracjonalnych.
Czyli co? Ano to, że każdy żyje w swoim świecie. Gra o przekonania jest jak gra w szachy, jeśli wygram to znaczy, że mam rację i musisz to uznać. Jeśli wygram z tobą 1000 razy możesz mieć jeszcze wątpliwości, ale jeśli wygram 10 tysięcy razy pewno te wątpliwości będą mniejsze. Po prostu gra, w której informacja, wiedza i przekonania są tylko po to, żeby grę urozmaicić. Czytamy nagłówki nie po, żeby zmienić nasze przekonania, ale żeby je potwierdzić. A jeśli już mamy przekonania to po co je zmieniać. Niech ktoś się o to postara...
piątek, 6 czerwca 2014
Jak czuł się Putin w czasie obchodów D-Day?
Świat naoglądał się i naczytał na temat desantu wojsk alianckich na wybrzeże Francji w 1944 roku. Nikt nie mógł podejrzewać, że w tym roku rocznica stanie się tłem dla desantu wodza rosyjskiego na Świat Zachodni. Kamery z wielką uwagą śledziły każdy ruch pewnego siebie przywódcy Rosji. Wiele osób zadawało sobie bardzo zgubne pytanie natury moralnej Jak on się czuje? Otóż to, w tej grze takie pytanie jest bezpodstawne - dosłownie nie ma żadnego odniesienia.
Wspaniałe widowisko urządzone przez Putina - impreza na światowym poziomie - pokazała, że polityka to proces dzielony na etapy i zdarzenia. Gracz ze Wschodu przyleciał zakończyć etap pod tytułem To ja rozdaję karty. Zdarzenie w Normandii miało dwa wymiary: na Zachodzie, że wszystko wraca do normy i nie trzeba podnosić zbyt wielkiego larum o jakiś tam Krym, na Wschodzie, że oni jedzą mi z ręki - jestem wielkim wodzem bez strachu i bez skrupułów.
Wspaniałe widowisko urządzone przez Putina - impreza na światowym poziomie - pokazała, że polityka to proces dzielony na etapy i zdarzenia. Gracz ze Wschodu przyleciał zakończyć etap pod tytułem To ja rozdaję karty. Zdarzenie w Normandii miało dwa wymiary: na Zachodzie, że wszystko wraca do normy i nie trzeba podnosić zbyt wielkiego larum o jakiś tam Krym, na Wschodzie, że oni jedzą mi z ręki - jestem wielkim wodzem bez strachu i bez skrupułów.
wtorek, 3 czerwca 2014
Osobliwa pamięć Polaka
Dwa impulsy popchnęły mnie to refleksji nad pamięcią Polaków pierwszy to pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego, drugi to przypadająca dwudziesta piąta rocznica wolnych wyborów. Przy okazji wspomnę też o programie Tomasza Lisa, który zaprosił do siebie polityków i historyków, którzy najpierw opisali swoje wzburzenie pogrzebem Jaruzelskiego, a potem pod naciskiem prowadzącego orzekli, że powinniśmy świętować radośnie 4 czerwca. Pewno takie są reguły rozmowy w studiu telewizyjnym, że należy przystawać na opinię prowadzącego.
Posłużę się porównaniami. W trakcie meczu Lechii i Śląska skandowano A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści. To był sposób na uczczenie pamięci premiera Tadeusza Mazowieckiego.
W trakcie pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych rozbrzmiewały z oddali gwizdy i krzyki przypominające zachowanie kiboli.
Demokracja dopuszcza takie formy wyrazu, a media chętnie je podłapują. Te dwie sceny świadczą raczej o chęci uczestniczenia obywateli w życiu politycznym kraju, a nie są powodem do oburzenia. Nasza młoda demokracja odwołuje się do jednego pogrzebu sprzed siedemdziesięciu dziewięciu lat, który niestety nie może być odniesieniem dla kolejnych z wielu powodów.
Druga para do porównania: rocznica wejścia do Unii Europejskiej i rocznica 4 czerwca. Tą pierwszą zapamiętamy z bardzo drogiego spotu, być może z popisów wokalnych premiera i jakiejś uroczystości lokalnej.
Drugą, jestem pewien, zapamiętamy dzięki obrazkowi Barracka Obamy (Warszawianie z utrudnień w poruszaniu się po capital'u).
Nie umiemy świętować wielkich rocznic, ponieważ nie umiemy ich organizować ani planować. Łatwiej nam zorganizować festyn z okazji dni miasta czy gminy niż nieokreśloną w żaden sposób uroczystość, na której ma być bardzo oficjalnie i radośnie. Oficjalnie i radośnie - wykluczają się (wyjątkiem były obchody pierwszomajowe przed 1989 rokiem :-) ) Wracam do tematu. Mamy doskonałą pamięć. Polacy pamiętają to wszystko co powinni pamiętać. Trzeba jedynie pamiętać, że każdy pamięta co innego.
Posłużę się porównaniami. W trakcie meczu Lechii i Śląska skandowano A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści. To był sposób na uczczenie pamięci premiera Tadeusza Mazowieckiego.
W trakcie pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych rozbrzmiewały z oddali gwizdy i krzyki przypominające zachowanie kiboli.
Demokracja dopuszcza takie formy wyrazu, a media chętnie je podłapują. Te dwie sceny świadczą raczej o chęci uczestniczenia obywateli w życiu politycznym kraju, a nie są powodem do oburzenia. Nasza młoda demokracja odwołuje się do jednego pogrzebu sprzed siedemdziesięciu dziewięciu lat, który niestety nie może być odniesieniem dla kolejnych z wielu powodów.
Druga para do porównania: rocznica wejścia do Unii Europejskiej i rocznica 4 czerwca. Tą pierwszą zapamiętamy z bardzo drogiego spotu, być może z popisów wokalnych premiera i jakiejś uroczystości lokalnej.
Drugą, jestem pewien, zapamiętamy dzięki obrazkowi Barracka Obamy (Warszawianie z utrudnień w poruszaniu się po capital'u).
Nie umiemy świętować wielkich rocznic, ponieważ nie umiemy ich organizować ani planować. Łatwiej nam zorganizować festyn z okazji dni miasta czy gminy niż nieokreśloną w żaden sposób uroczystość, na której ma być bardzo oficjalnie i radośnie. Oficjalnie i radośnie - wykluczają się (wyjątkiem były obchody pierwszomajowe przed 1989 rokiem :-) ) Wracam do tematu. Mamy doskonałą pamięć. Polacy pamiętają to wszystko co powinni pamiętać. Trzeba jedynie pamiętać, że każdy pamięta co innego.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Listy otwarte, czyli Listy Otwarte - głosy rozpaczy
Rozpacz istnienia przejawia się na wiele sposobów. List Otwarty do prof. Jana Hartmana został podpisany Serdecznie pozdrawiam, Anonimowy Obywatel. Pewnie będzie to komentowane. Przez weekend nie uczestniczyłem w życiu politycznym (w roli obserwatora, bo tylko taką akceptuję) i byłem bardzo zaskoczony, że tekst anonimowy stał się przyczyną takiego niepokoju mediów. Najlepszą rzeczą jaką mogą robić media to ignorować anonimowe teksty i będzie to bardzo poprawne ignorowanie. Jeśli zrobią wyjątek to mówiąc językiem biura odpowiedzialnego za kampanię na rzecz olimpiady - sami siebie karają. Będzie musiała powstać specjalna jednostka w każdej gazecie, która będzie śledzić anonimowe teksty w prasie i internecie (internet napisałem z małej litery jak przykazał prof. Markiewicz).
Treść listu jest bardzo interesująca i wszystko wskazuje na autora, który należy do grona wspierających się wszędzie i o każdej porze polskich profesorów na wieczność. Powiedziałbym więcej, że autorem jest człowiek, który jest profesorem, ale nie wie, że analiza języka jakim się posłużył może go zdemaskować.
Czy głos bardzo merytoryczny ma znaczenie?
A co profesor napisał w liście?
Czy działając nie zaprzeczył swoim słowom?
Pozdrawiam
Anonimowy Obywatel.
czwartek, 29 maja 2014
Powyborczy obraz
Po wyborach do Europarlamentu minęło kilka dni. W niedzielę cieszył się Tusk, w poniedziałek cieszył się Kaczyński, we wtorek zrozpaczony był Kalisz, w środę dołączył do niego Ziobro, w czwartek rozwiązano koalicję Europa Plus i Twój Ruch. Pięćdziesięciu jeden posłów pojedzie do Brukseli, dostali pracę na pięć lat. Do tej pory nie śledziłem tak uważnie reakcji polityków po wyborach. Zwróciłem uwagę na fakt, że wygrani mówią już o następnych wyborach, natomiast przegrani chcą rozliczać. Zadaję sobie pytanie: jak mocno pozostawia ślad w głowach wyborców zachowanie polityków po wyborach. Mamy oczywiście do czynienia z pewnego rodzaju programowaniem (w znaczeniu NLP). Czy Tusk świadomie, a może intuicyjnie przekazuje obraz radosnego polityka po to, żeby pozostawić taki ślad? Jeśli taki trop okazałby się słuszny to Miler w następnych wyborach powinien przegrać z kretesem. Zobaczymy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)