Będzie wojna czy nie będzie wojny? Co o tym myśleć? Jak się przygotować na jedną i drugą ewentualność?
Jeśli pozostaniemy bezmyślni, możemy obudzić się z ręką w nocniku. Jeśli pozostaniemy bez działania możemy stracić wszystko co mamy i co jeszcze mieć możemy, a to jakby nie było duża strata dla każdego indywidualnie.
Teoretycy mówią, że mamy dwa rodzaje stopni konfliktów:
Konflikt, który nie został zawczasu zażegnany, rozwija się i staje się coraz bardziej intensywny. Można wyodrębnić dwa jakościowo różne stopnie inten¬sywności konfliktu: konflikt ograniczony, którego uczestnicy mają na celu wyłącznie usunięcie przeszkód w realizacji dążeń zablokowanych przez działa¬nia przeciwnej strony, i konflikt rozlany, czyli taki, którego celem jest już nie tylko realizacja zablokowanych dążeń, ale przede wszystkim zniszczenie prze¬ciwników (symboliczne, moralne, polityczne, a nawet fizyczne) bądź zadanie im szkód czy cierpień. Można go też określić jako konflikt destruktywny (Deutsch, 1973).
Wódz wschodniego świata, którego imienia wypowiadać nie wolno, bo to nigdy nie wiadomo czy czasami jakaś cegłówka nam na głowę nie spadnie, włada swoim światem przypominając wielkich wodzów. Zachowuje się tak jak zakuty rycerz w walce z armatami. Czy śmiać się z niego, czy płakać? Czy może już płakać nad sobą? Wojna stała się faktem. Czy będzie to konflikt ograniczony czy rozlany?
Otóż ten, którego imienia nie wolno wypowiadać zrobi wszystko, żeby ta wojna miała charakter rozlany, czyli na sto procent dotknie niebawem Polaków. Zresztą teraz on nie ma wyjścia, Tusk zaszedł zbyt wysoko. Dla niego to niemal osobista obraza.
Ilu Polaków już uciekło z powodu wojny na Wschodzie? Ilu o tym myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz