wtorek, 19 kwietnia 2016

Gdzie schowało się piękno polityki?

Polityka w starożytnej Grecji była domeną ludzi mądrych i nieskrępowanych ideologiami. Ateny - stolica demokracji, słynęły z rządów, które były akceptowane przez większość obywateli i stawały się przykładem dla innych miast-państw. Rządy Peryklesa stanowiły szczególny okres wielkiego rozkwitu demokracji i kultury politycznej. W tym czasie polityka pełna była harmonii, stosowności, umiaru i użyteczności. Jeśli moglibyśmy użyć kategorii estetycznej do opisana naszego przedmiotu stwierdzilibyśmy: To była piękna polityka.
Na czym polegało piękno ówczesnej polityki? 


Warunkami koniecznymi powstania piękna w polityce są: postać wielkiego polityka, doskonałego mówcy oraz szlachetność jego czynów, które w kontekście historycznym są oceniane jednoznacznie. Grecy mieli Peryklesa - wielkiego mówcę i reformatora z wielkim dokonaniami, Rzymianie - Cycerona, którego do tej pory pamiętamy jako autora słów: większa jest trwałość dowcipu niż siły, więc chętnie oddałby dwa militarne triumfy za dobrze ułożoną mowę, Francuzi mieli swojego Napoleona, Niemcy Bismarcka, Polacy - Piłsudskiego. Jednak w czasach nowożytnych postaci wielkich polityków stawały się coraz mniej, by tak rzec, klarowne, coraz bardziej kontrowersyjne. Piękno polityki Bismarcka - tak oczywiste dla Niemców, dla Polaków może wydawać się niepiękne. Piękno polityki Piłsudskiego może dla nacjonalistów nie okazać się piękne.

Współczesne spory polityczne, zwłaszcza te w kraju nad Wisłą, niewiele mają wspólnego z pięknem. Brakuje wielkich mówców, którzy wbrew regule zwięźle i na temat potrafiliby porwać za sobą tłumy, przy okazji zrobić coś dobrego dla kraju. Rolę mówców przejęło w całości public relation - potężne sito mielące setki informacji. Jedynymi politykami, którzy mogą powiedzieć coś spontanicznie są przywódcy partii politycznych. I choć wśród nich jest również piosenkarz, raczej śpiewająco wypowiedzi liderów politycznych nie wypadają.

Ostatnie polskie piękno polityczne objawiło się dwadzieścia siedem lat temu, kiedy na mównicę połączonych izb Kongresu Stanów Zjednoczonych wszedł człowiek z wąsem i przemówił: My naród! I dalej: Walka Solidarności po długich latach przyniosła owoce, które każdy może zobaczyć na własne oczy. Wskazała kierunek, sposób działania, które obecnie mają wpływ na miliony ludzi na całym świecie. W tym momencie wszyscy wiedzieli, że dzieje się historia, że nic już nie zmieni wielkiego dzieła, do którego doprowadziliśmy  - bezkrwawego upadku komunizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz