W szóstą rocznicę
katastrofy smoleńskiej, czyli od rozpoczęcia budowy wielkiego muru polskiego
między Polakami i Polakami, między trollami i lemingami, między prawdziwymi
patriotami, a tymi zwykłymi, między bohaterami i zdrajcami, między tymi, którzy
za i tymi, którzy przeciw miał odbyć się marsz poparcia dla rządu, nazwany
Marszem Miliona. Impreza została odwołana przez organizatorów. Raz się mówi
wiśta wio, a raz prrrr… takie życie biednej szkapy. Kilka tysięcy
zaangażowanych ludzi otrzymało komunikat "W tył zwrot".
Znowu zostali
porzuceni. ci wszyscy, którzy poświęcili ostatnie tygodnie propagowaniu tej
wspaniałej idei. Lecz tym razem to
porzucenie można wytłumaczyć. Sytuacja tego wymaga, żeby zachować spokój.
Każdy kto zna naturę
przekorną Polaków wie, że tak czy inaczej w Warszawie pojawią się 10 kwietnia
gigantyczne tłumy popierające rząd. Trzeba znać język polski i obyczaje, żeby
się w tym wszystkim połapać, a na dodatek być na bieżąco z nowościami. Ekipa rządząca
wprowadziła własny sposób komunikacji ze swoim elektoratem, na uwagę zasługują
dwa dość istotne elementy porozumiewania się. Pierwszy to (zaczerpnięty z NLP -
programowania neurolingwistycznego) wyrażanie komunikatów przy pomocy negacji,
którą słyszy tylko opozycja, a własny elektorat nie słyszy. Dla przykładu,
jeden z liderów partii mówi, że nie chcemy ostrej walki politycznej do przyjadu
papieża, a to znaczy, że… Drugi element to tłumacze - tłumaczą narodowi, co tak
naprawdę władza do nich chciała powiedzieć. W szeregach tłumaczy jest bardzo
wielu duchownych, którzy z uwielbienia do zabaw językowych przeplatają treści
religijne z treściami politycznymi.
W żadnym przypadku
nie może być mowy o braku odpowiedzialności ze strony organizatorów marszu,
ponieważ w porę się wycofali. Nie można też mówić o lekceważeniu owego miliona
ludzi, bo przecież w porę została przekazana informacja i nikt z tego powodu
nie ucierpiał. Nie można też mówić o tym, że tłum zlekceważonych,
sfrustrowanych ludzi przyjedzie do Warszawy i poziom agresji sięgnie
niebezpiecznego pułapu. Jedno jest pewne. Nikt nie ponosi za to
odpowiedzialności, ani rząd, ani tłumacze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz