niedziela, 13 marca 2016

A co się stanie jak zrealizuje się scenariusz klasycznej rewolucji?



 Po ośmiu latach rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego ster u władzy z większością parlamentarną przejęła głodna sukcesu partia zmierzająca do rewolucyjnych zmian - Prawo i Sprawiedliwość. W historii polskiej takie drastyczne zmiany nigdy nie wychodziły na dobre. Z drugiej strony używając języka rewolucyjnego te zmiany są koniecznością dziejową. Ale czy na pewno?

Po drugiej wojnie światowej wprowadzenie systemu komunistycznego w Polsce nie napotkało wielkiego oporu. Większość społeczeństwa przyjęła nowy system jako szansę na lepsze życie. Trzeba wiedzieć, że zawsze w dziejach ludzkości lepsze życie było śmiertelnym wrogiem dobrego życia - tak jest i w dzisiejszej Polsce. Traktując rzeczy symbolicznie, możemy powiedzieć, że doszło do pewnego rodzaju rewolucji społecznej. Duża część społeczeństwa żyjącego niegodnie przed wojną mogła po wojnie żyć lepiej, a przede wszystkim pokazać, tym "lepszym", że wcale nie są tacy lepsi. Na ten przykład przedwojenne służące z targu krakowskiego pod pomnikiem Mickiewicza, którym pańcie krakowskie zaglądały w zęby i najmowały za głodowe racje, po wojnie, przystępowały bardzo chętnie do wszelkich działań mających na celu zwykły, ludzki odwet.

Kilkadziesiąt lat później, utrzymując tezę o prawie zmian dziejowych, w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku doszło do zlekceważenia większości  społeczeństwa jaką byli robotnicy. Nie wnikając w okoliczności zaistniałej sytuacji z pewną dozą pewności możemy stwierdzić, że poróżnienie między panującą partią i niedopieszczonymi robotnikami otworzyła konflikt, którego efektem stało się obalenie rządów partii Polskiej Zjednoczonej Partii Robotnicza (ach, jakaż szkoda, że partia nie nazywała się Polska Zjednoczona Partia Robotników). Robotnicy wraz z innymi grupami społecznymi obalili system socjalistyczny (lub zamiennie komunistyczny), żeby zaprowadzić demokrację z najważniejszym dla Polski elementem tego ustroju - wolnym rynkiem.

Nie znam przypadku w historii świata, w którym ktoś deklarowałby życie w zamian za wolny rynek i nigdy, chyba, wolny rynek nie był wartością nadrzędną w działaniach politycznych. I chociaż słyszeliśmy bzdurę kiedyś wykrzyczaną: "Nicea, albo śmierć!" nie słyszeliśmy nigdy okrzyku na barykadach "Za wolny rynek!" Niestety, najprawdopodobniej nigdy nie nastąpi ta chwila, ponieważ wolny rynek nie zakłada walki przeciw komukolwiek, a jedynie konkurencję. Jakże można rewolucyjnie konkurować? Nie można, ponieważ rewolucja potrzebuje jasnych haseł i bardzo precyzyjnie sprecyzowanego wroga. Czy można zatem wyobrazić sobie dyktaturę z nieograniczonym szczególnie wolnym rynkiem? Nacjonalizacja jest pewnym sposobem, ale możemy na tym etapie rozważań ten argument poprawnie zignorować.

W 2015 roku doszło w Polsce do kolejnego przewartościowania. Donald Tusk, który jeszcze w latach 2007-2009 deklarował poświęcić szczególną uwagę najbiedniejszym i najbardziej pokrzywdzonym przez czas zmiany ustrojowej, po kilku latach po prostu o tych ludziach zapomniał. Tak się nie robi. Szybko i sprytnie ówczesna opozycja, czyli PiS wzięła pod skrzydła tychże pokrzywdzonych. Po lekkiej manipulacji dorobiliśmy się w Polsce sześciu milionów rewolucjonistów, którzy nie znając historii powołują się na fakty, które nie miały miejsca, nie znając ekonomii wyznają zasady, które prowadzą do ostatecznego bankructwa kraju, nie znając polityki, wierzą, że Polska jest mocarstwem porównywalnym z Chinami. Dla tych rewolucjonistów nie ma znaczenia nic po tym, że chcą lepiej żyć (wielu z nich powodowanych jest chciwością, ale większość to autentycznie ofiary polityki miłości Tuska lat 2007-2009).

Pozostaje bardzo zasadne pytanie, jak będzie wyglądać drugi etap rewolucji, bo wiemy, że zawsze on następował i tak naprawdę to on określał rzeczywistość na kolejne lata. Zmiany w 1945 roku były przypieczętowane w 1947 roku (tu nie będę wdawać się w szczegóły, dla osób znających sprawę to oczywiste - stalinizacja), zmiany w 1989 roku zostały skorygowane w czerwcu 1992 roku po kryzysie rządowym, a co po roku 2015? Teraz sytuacja może wyglądać trochę inaczej, ponieważ Bierut okazał się człowiekiem, Wałęsa okazał się człowiekiem nadziei. Czy Kaczyński okaże się człowiekiem, czy Leninem nie jesteśmy tego przewidzieć.

W teorii strachu mówi się, że obawiamy się tego co nieobliczalne. Kaczyński jest nieobliczalny, boimy się Kaczyńskiego, a być może on nie jest nieobliczalny tylko wszystko po nim spływa jak po Kaczyńskim. Tak czy inaczej zmierzamy według klasycznego scenariusza rewolucji do drugiego etapu. Co to będzie? Co to będzie?  Zapytaj Kaczyńskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz