Dzika Schopenhauerowska
wola powoduje skromną osobą autora tego tekstu na myśl, że mógłby pracować w
Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami i mieć przedmiot badań w odległości
spojrzenia. Wielka pokusa jakiej ulega wyobraźnia autora jest nie do zniesienia.
Wymarzone miejsce każdego pasjonata to cichy kąt (w tym przypadku spokoju nie
byłoby na pewno), w którym mógłby realizować swoje namiętności.
Pomysły
dziewiętnastowiecznego myśliciela, kiedy przywołuje się je po prawie dwustu
latach powinny trącić myszką, przynajmniej metodologicznie. Jednak w przypadku Georga
Wilhelma Friedricha Hegla sprawa ma się inaczej. Heglowski sposób myślenia, a
co za tym idzie świadomość otaczającej rzeczywistości ma charakterystycznie
ideowy rys. To znaczy nie liczy się z tym co jest, tylko szacuje rzeczywistość
na podstawie wcześniej obmyślanego pomysłu jak być powinno. Nieporozumienie
takiego myślenia wykazało wielu filozofów, a Husserl zaproponował z gruntu za
Arystotelesem odmienne spojrzenie na rzeczywistość, po prostu trzeba na nią
patrzeć. Zdaniem wspaniałej tym razem osoby autora mamy dzisiaj spór
polityczny, który można sprowadzić do sporu sprzed dawien dawna.
Inną rzecz stanowi
problem braku samooceny u osób, które uważają, że na nich kończy się rozwój
intelektualny gatunku homo sapiens i nic dalej się nie stanie. Dzieje świata się
samouświadomiły w osobie Hegla i Hegel był ostatnim w historii świata
nieuświadomionym, a zarazem pierwszym z samouświadomionych. Podobnie zachowuje
się dzisiaj obóz rządzących. Mają absolutną rację i chcą robić tak jak powinno
być w ich wyobrażeniu bez żadnych ocen nagiej rzeczywistości. Co z tego
wyniknie?
Wynikło już coś naprawdę
groteskowego, ale to podobnie jak z wielkimi dyktatorami tego świata, że robili
rzeczy niedające się pojąć zdroworozsądkowo. Hitler połączył symbol słoniogłowego
bóstwa – swastyki z bojówkami
partyjnymi. Stalin kazał budować własny pomnik więźniom politycznym. Teraz mamy
kuriozum. Ludzie, w głowach których funkcjonuje myślenie ideowe (bliźniacze
myśleniu totalitarnemu) chcą zorganizować Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami (sama
nazwa już brzmi jak ośrodek badań nad internetami). Chcą, żeby nazwisko Witolda
Pileckiego patronowało temu przedsięwzięciu.
Za cztery lata minister
Gliński będzie występować w tym Ośrodku jako jeden z oprawców niszczących
kulturę polską. Ekipa rządząca zorientuje się, że nie są wieczni tak jak wydawało
im się w roku 2016. Chyba, że oni wiedzą więcej… A być może to wszystko jest
ukartowane i właśnie o to chodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz